Pamiętamy, kochamy i spotkamy się w niebie

 


Pewnego dnia, w małym miasteczku otoczonym zielonymi łąkami i pachnącymi jabłoniami, mieszkała dziewczynka o imieniu Hania. Hania bardzo lubiła siedzieć na drewnianej ławeczce w ogrodzie i patrzeć, jak wiatr porusza liśćmi. Często mówiła, że wiatr przypomina jej śmiech jej babci, która odeszła kilka miesięcy wcześniej.

Hania bardzo kochała babcię. Razem piekły ciasta, układały puzzle i opowiadały sobie historie. Gdy babcia zmarła, Hani było smutno, choć mama mówiła, że babcia jest teraz u Boga, tam, gdzie jest dużo światła i miłości. Hania chciała to zrozumieć, ale wciąż tęskniła.

Pewnego letniego popołudnia Hania siedziała na ławce i patrzyła w niebo. Nagle obok niej przysiadła pani z sąsiedztwa, siwa i uśmiechnięta, którą wszyscy nazywali panią Anielą. Miała spokojny wzrok, jak ktoś, kto zna wiele tajemnic świata.

— Znowu myślisz o babci? — zapytała łagodnie.

Hania kiwnęła głową.

— Bardzo za nią tęsknię — szepnęła.

Pani Aniela spojrzała na niebo.

— Wiesz, Haniu, ciało człowieka jest jak domek, w którym mieszka dusza. Kiedy ciało się męczy i nie może już dalej iść, dusza wraca do Boga. A dusza… jest jak światło. Nie gaśnie. Jest żywa, nawet jeśli nie widzimy jej oczami.

Hania słuchała uważnie, jakby każde słowo było małym klejnocikiem.

— To znaczy, że babcia… nadal jest?

— Tak — uśmiechnęła się pani Aniela. — Jest, tylko w innym domu. W domu, w którym nie ma bólu, ani łez, ani smutku. I wiesz, co jest najpiękniejsze? Że kiedyś, gdy skończymy swoją drogę tutaj, Bóg pozwoli nam się spotkać z tymi, których kochaliśmy. Nic nie ginie, co było z miłości.

Hania poczuła ciepło w sercu, jak wtedy, gdy babcia tuliła ją mocno przed snem.

— Ale jak babcia może wiedzieć, że o niej pamiętam? — zapytała.

— Modlitwa jest jak list, który wysyłasz prosto do duszy — odparła pani Aniela. — Kiedy się modlisz, mówisz: „Pamiętam. Kocham. Dziękuję.” I dusze, które są u Boga, czują tę miłość. To jest jak blask, który do nich dociera.

Hania uchwyciła w dłonie powiew wiatru, jakby chciała go zatrzymać.

— To ja będę się modlić za babcię codziennie — powiedziała cicho. — Żeby wiedziała, że wciąż ją kocham.

Pani Aniela pogłaskała ją delikatnie po głowie.

— I to jest najpiękniejszy podarunek, jaki możesz jej dać.

Od tego dnia Hania często siadała na swojej ławeczce, przymykała oczy i mówiła w sercu kilka słów babci. Nie widziała jej, nie mogła jej dotknąć, ale czuła ciepło — jak słoneczny promień na policzku.

I w swoim sercu wiedziała, że miłość jest jak światło: nie gaśnie, nawet jeśli ktoś odejdzie. A dusza babci jest blisko — tam, gdzie wiatr porusza liśćmi i gdzie ciche słowa modlitwy niosą się jak najpiękniejsza melodia.


Komentarze