MARIA KONOPNICKA - W WIELKI PIĄTEK
Tak mi się czasem wydaje, o Chryste, Że nie tam kędyś daleko, za morzem, Aleś tu, u nas, miał drogi cierniste I żeś tu naszem przechodził się zbożem, Puszczając palce po harfie tych kłosów, Co mają ludzki jęk i echa głosów. Że tutaj, w którejś z chat naszych, o Panie, Gdzie przez tułaczy wytarte są progi, Był twój wieczernik smętny i rozstanie I chleb łamany z braćmi i te trwogi, By słów ostatnich nie wydały ściany, I pożegnania kielich — krwią nalany. I zdaje mi się, że te nasze sosny, Te brzozy białe, szumiące wśród niwy, To był ogrojec twej męki żałosny, To były twoje miesięczne oliwy I że tej nocy twój pot ściekał krwawy Na leśne zioła nasze i na trawy. I zdaje mi się, żeś tu był pojmany, W pęta zakuty i sieczony u słupa... Bo tak mi, Chryste, znajome twe rany I siność twoja i katów twych kupa I świst rzemieni, co krają, jak nożem, Że to nie mogło być gdzieś tam, za